- Hâna-chan, no chodź, chodź! ♡ - Wraz z Mei, zdecydowaliśmy się na wspólną podróż do jakiegoś sklepu, w którym to często zdarzało się jej zaopatrzyć w jakieś niezbędne jej i potrzebne do nowych wynalazków części. Nie wiedziałem gdzie on się mieścił, a tak szczerze, to zostałem z lekka zmuszony, do tego, by pójść do niego, ponieważ Hatsume namówiła mnie, bym to zebrał w sobie swoją poranną energię (Albo też jej brak...) i wyszedł z nią o około szesnastej z domu. Zbliżało się lato, a wraz z nim koniec roku szkolnego, co oznaczało, że za niedługo trzeba będzie zadecydować o swoich przyszłych planach oraz co za tym idzie, wybrać szkołę, z którą wiązało się swoje cele.

Dziwnym nie będzie, jeżeli powiem, że jednym z głównych powodów, dla których przyjechałem do Japonii, był fakt, iż swoją przyszłość, wiązałem z jedną z najbardziej prestiżowych szkół w tym kraju, czyli Yuuei. No, dochodzi też do tego to, iż zdecydowałem się na przylot, właśnie tutaj, aniżeli kontynuowania swojej nauki w Finlandii, ze względu na właśnie Mei, bo to ona też zachęcała mnie też do przybycia i zamieszkania właśnie tutaj. Jednak tak teraz się zastanawiając, czy w moim poprzednim miejscu pobytu, miałbym nawet możliwość na rozwijanie swoich pasji i zainteresowań, dochodzę do bardzo prostego wniosku, a jest nim mianowicie odpowiedź nie. Państwo, w którym mieszkała cioteczka Aino, dość późno przyjęło do siebie wiadomość o tym, iż na świecie zaczyna się rozprzestrzeniać się pewnego rodzaju mutacja, która nadaje ludziom przeróżne zdolności. Biorąc pod uwagę tak zwany ranking kontynentalny pod względem przystosowania się poszczególnych krajów do rzekomo następnego etapu w ewolucji człowieka, Finlandia mieściła się na około piętnastym miejscu, gdzie to pod nią znajdowała się na szesnastym Norwegia. Z samego spisu, można było mniej więcej wywnioskować tyle, iż ziemie, na których moja ciocia ma zamiar spędzić resztę życia, nie prezentowały się za dobrze, lecz też jakoś za bardzo nie były w tym temacie też zacofane. Co jest jeszcze ciekawsze, większość osób zamieszkujących wcześniej wspomniany kraj, jeszcze do pewnego momentu w przeszłości, była diagnozowana jako bezindywidualnościowa. Nie, to nie jest pewnego rodzaju żart, naprawdę tak było. Teraz sytuacja (Nie wiem, czy jednak określić to jako szczęście, czy też nie, zatem zostawię to po prostu dla osądu społeczeństwu) się trochę "unormowała", jak wykazują ostatnio przeprowadzone badania, średnio co czwarty Finlandczyk posiada jakiegoś rodzaju indywidualność. Czy uważam to za coś przydatnego? Zależy, tam gdzie mieszkałem nie było za dużego wskaźnika przestępczości. Mogę się jednak pochwalić, że jako, iż mieszkałem w Naantali*, która należała do jednych z najczęściej odwiedzanych przez turystów miast (No i przede wszystkim mieściła się ledwie siedemnaście kilometrów od Turku**), przechodząc często obok otaczających mnie budynków oraz natury, można było spotkać kilku zawodowych bohaterów, którzy odbywali akurat swój patrol, po najbliższej okolicy. Niestety, nie zdążyło mi się zdobyć od żadnego z nich pewnego rodzaju podpisu, czy też nawet mieć okazję spotkać bliżej jednego, na tyle, by z nim chociaż przez chwilę porozmawiać.

-Hââânuuuuś!! - Krzyknęła nagle moja zniecierpliwiona przyjaciółka, której chyba nie cieszył fakt, iż opuściłem ją myślami, a zostałem tylko ciałem. Uśmiechając się do niej dość niemrawo, spotkałem się twarzą w twarz z jej dość nadętą i wyraźnie wykazującym niezadowolenie wyrazem. 

- An-Anteeksi... - Speszony lekko zacząłem machać swoją ręką, to w górę to w dół, co miało poniekąd przekupić w jakiś sposób stojącą zaraz obok mnie dziewczynę, by ta mi wybaczyła. Na szczęście udało mi się to, bo raptem dosłownie za parę minut, ta już nabrała ponownie swojego pełnego energii pozytywnego nastawienia i zaczęła ciągnąć mnie dalej za ramię do wcześniej już wspomnianego budynku. Ja natomiast, nie miałem już za dużo do rozmowy, posłusznie dałem się prowadzić, przez jeszcze nieznane mi tereny miasta, w którym przyszło mi mieszkać. 

***

- Oh, to były wspaniałe zakupy! ♡ - Pamiętacie jak mówiłem, że powinienem ograniczyć swoje wydatki do rzeczy, które moim zdaniem będą mi w najbliższym czasie niezbędne? Cóż, plany się trochę pozmieniały i nabrały nieco innego obrotu. 

Złożenie wizyty w wcześniej wspomnianym maszyniaku, bo to właśnie tak nazywała go Mei, ze względu na to, iż można tam było zakupić już nawet gotowe projekty maszyn innych ludzi, okazała się o wiele dłuższa niż mi się to okazało przewidzieć. Mieliśmy maksymalnie, jak to powiedziałem spędzić w tamtym budynku około trzydziestu minut, nie mniej, nie więcej. Nie dość jednak, że nasz czas przedłużył się o dodatkową godzinę, tak wyszliśmy z niego z torbami pełnymi jakichś osobnych małych mechanizmów oraz innego typu sprzętu, który uznaliśmy za przydatny. Tak oto właśnie skończyliśmy z sześcioma torbami wypełnionymi po brzegi stertą żelastwa, które było jeszcze cięższe, aniżeli na to mogło wyglądać. W związku z tym jakże przykrym faktem, zostało mi powierzone taszczenie aż czterech, a to jeszcze tych najcięższych, kiedy to Mei na spokojnie sobie szła z pozostałymi dwiema, radośnie sobie w międzyczasie lekko podskakując i podrygując. Przepraszam, ale gdzie tu jest sprawiedliwość? 

- Nē, nē, Hâna-chan, wiesz, to były najlepsze zakupy jakie dotychczas miałam! ♡ - Odwracając się, wypowiedziała te słowa, przymykając jednocześnie swoje własne powieki i rzucając w moją stronę pewnego rodzaju niewinny uśmiech. Ja tylko delikatnie odetchnąłem na jej gest, by zrównać się z szarą rzeczywistością i myślami o praktycznie całym pustym portfelu, w którym to ostały się tylko jakieś drobne grosze oraz kilka papierków, z których stać by mnie najprawdopodobniej tylko było teraz na jakąś mocną kawę, ale ani nic więcej oprócz tego. 

- Joo, joo, Mei... -  Udało mi się z siebie wymamrotać, kiedy to zacząłem już po woli odczuwać ciężar niesionych przeze mnie toreb. Robiąc chwilową przerwę, spojrzałem przed siebie na swoją przyjaciółkę, która kiedy to przestała słyszeć za sobą kroki, spojrzała by siebie by sprostać  się z moją lekko pochyloną posturą oraz workami pod oczami, które dopiero teraz zaczęły być bardziej widoczne. 

- Oh, oh, mam Sōdai kangae!*** - Zwracając teraz całą swoją uwagę na jej postać, zobaczyłem jak ta momentalnie do mnie podchodzi i kładzie koło mnie swoje dwie torby.

- Czy ty jesteś jakąś sadystką? - Wydukałem siebie mierząc bacznie i z rozszerzonymi oczami dodatkowy ładunek, którym to właśnie mnie obdarzyła. Nie, ja wiem, a w dodatku rozumiem, że jej może być ciężko, ale ja nie jestem maszyną, nie dam rady unieść dodatkowego sprzętu, nawet gdybym bardzo tego chciał. Kiedy podniosłem głowę, by w jakiś sposób przemówić jej do rozsądku, iż to co przed chwilą zrobiła jest bardzo, ale to bardzo nie na moje nerwy, zobaczyłem jak tak oddala się ode mnie, coraz to dalej.

Nastała dość krótka chwila ciszy, która przepędzona została moim gwałtownym wybuchem przepełnionym zdenerwowaniem.

- E-Ej, a ty co mnie tu samego zostawiasz?!! - Wykrzyknąłem w jednym momencie zbliżając swoje ręce do ust, by wzmocnić swój własny głos. Wraz z zrobieniem tego, usłyszałem głośny brzdęk upadających reklamówek, ale nie przejmowałem się tym już zbytnio. Teraz moim celem było dowiedzenie się, dlaczegóż to moja koleżanka zostawiła mnie samego na pastwę losu, z takim ciężkim ładunkiem. W ostatniej chwili chyba, udało się jej mnie usłyszeć, bo nie przerywając swojej czynności, biegnąc dalej odkrzyknęła.

- Wiem co cię odświeży, daj mi dosłownie kilka minut, wrócę zanim się obejrzysz! ♡ 

- Haaa? - Wypuszczając z siebie przed chwilą zaczerpnięte powietrze, zebrałem się na wypowiedzenie właśnie tych dwóch liter. Czy mogła mi to od razu powiedzieć? Owszem, dlaczego też tego nie zrobiła? Cóż, nawet iż momentami żałuję, że znam odpowiedź na to pytanie, czasami w głębi ducha mocno mam nadzieję, że to tylko w pewnym stopniu moje wymysły. Poprawnym stwierdzeniem natomiast, na wcześniej zadane pytanie był ot prosty i logiczny fakt, a jest nim mianowicie to, iż to po prostu cała Mei. Dosłownie w jednej chwili potrafi się rozproszyć jednym, by tylko gdy najdzie ją jakaś szalona myśl zacząć ją wykonywać, rzucając praktycznie wszystko co mogła robić, nie zwracając uwagi na to, jak ważne, czy też nie mogło być to co robiła wcześniej.

Oddychając głęboko, rozejrzałem się to po ławkach, które były w pobliżu, a to po budynkach, których wbrew pozorom nie było aż tak wiele. Obrałem sobie za cel jak najszybsze dostanie się do chociaż jednej z wcześniej wspomnianych ławeczek i nim ktokolwiek zdążyłby się zorientować, już siedziałem na jednej z nich, z zamkniętymi oczami. 

Starając się wsłuchać w otaczające mnie otoczenie, powolnie zebrałem się na delikatne uchylenie swoich powiek, by skrzyżować swój wzrok z otaczającymi mnie drzewami wiśni, których kwiaty pozdrawiały swoją różą. Tak, Japonia to zdecydowanie jeden z najpiękniejszych krajów w jakim przyjdzie mi mieszkać, jednak nie zapominałem też o Finlandii, która na swój własny sposób czarowała swoim urokiem. Zdecydowanie tego, czego to brakło mi w kraju kwitnącej wiśni, to fakt, iż ludzie tutaj nie jednoczą się aż tak bardzo z naturą. Owszem, można było natrafić na kilka drzew oraz innych przeróżnych okazów zielonej przestrzeni, jednak jako osoba, która praktycznie przez całe swoje życie miała okazję zbratać się z przyrodą, a lasy i innego rodzaju oblicza pastwisk, czy też lasów były czymś, co spotykało się praktycznie na co dzień, mogę śmiało stwierdzić, że zaczyna mi tego brakować. 

Łagodne ćwierkanie tutejszych ptaków odciągnęło mnie trochę od moich myśli, bym to zatopił swoje spojrzenie w widniejącym to nade mną słońcu. Nawet mimo iż była już siedemnasta, nie było jakoś za specjalnie ciemno, jednak nie było czemu się dziwić, w końcu udało mi się przylecieć do tego kraju na prawie, że początek lata, a końcówkę wiosny. 

W pewnym momencie jednak, kątem oka dostrzegłem dwójkę chłopaków, którzy skradali się za jednym, dokładniej tym, który miał fioletowe włosy od tyłu. Dziwne, może to byli jego przyjaciele? Moje przypuszczenia jednak rozwiał moment, kiedy to ręka jednego z nich jakby przybrała pewnego rodzaju szklisty efekt, a ten już był gotowy żeby to zamachnąć się i uderzyć w głowę tego idącego przed nimi. 

W ułamku sekundy poczułem jak moje ciało, nawet nie czekając aż zrozumiem co się wokół mnie dzieję, biegnie w stronę całej trójki, by ich zatrzymać. Czy to co zrobiłem było mądre? Nie mam bladego pojęcia, znając jednak mnie, ani trochę. Wiecie, to nie jest też tak, że w jakiś sposób szukam problemów, mówiąc zupełnie szczerze, to właśnie one znajdują mnie. 

Właśnie w ten oto sposób, utkwiłem przed dwójką uczniów, którzy byli najprawdopodobniej z pobliskiej szkoły i dopiero co skończyli lekcję, sądząc po ich mundurkach. 

Czas jakby w jednym momencie zwolnił, a zanim tak samo jak ja nastolatek, zdążył się zorientować, że w jego trajektorię zamachu, zdołał się wkraść pewien błąd, było o wiele za późno. 

Dostałem w brzuch, w dodatku to dość ostrym kawałkiem szkła, który chyba nawet nim nie był i tylko stwarzał efekt jednego. Chociaż może? Kurwa, już nawet tego nie wiem. Co ja sobie myślałem? 

Zerknąłem tylko kątem oka na najwidoczniej zmęczonego chłopaka, którego udało mi się obronić przed szykującym się na niego ciosem, by zobaczyć, że na jego twarzy maluję się zdziwienia oraz zdezorientowanie. Nie dziwię się mu, nie zdarza się często, że jakaś kompletnie obca ci osoba, decyduję się na obronienie cię, przed najprawdopodobniej twoimi dręczycielami, bo teraz byłem niemalże pewny, że to nie są jego przyjaciele. 

Zbierając w sobie siły i mimo, iż czułem jak moja koszulka zaczyna po woli przesiąkać czerwoną cieczą, zebrałem się w sobie, by się wyprostować oraz spiorunować swoim spojrzeniem dwóch delikwentów stojących przede mną. Na ich twarzach w jednym momencie wymalowało się przerażenie i z tego co udało mi się jeszcze wyczytać, wyraźne przytłoczenie moim wzrostem. Zadowolony z uzyskanej od nich reakcji, dodałem teraz jeszcze do tego wszystkiego chytry uśmiech, który samym sobą wyrażał wyzywające ich do walki zdanie, ci, nawet nie jednocząc ze sobą swoich oczu, już byli w trakcie ucieczki przed moją postacią. 

Odetchnąłem lekko na fakt, iż udało mi się ich pozbyć, by poczuć jak w jednym momencie ogarnia mnie fala zmęczenia oraz wyczerpania. Kuźwa, nie jest dobrze... Nie dość, że moje ciało jest kompletnie zmęczone po tym fizycznym wysiłku, jakim obdarzyłem moje ciało przez najbliższe trzy kilometry, tak w dodatku ta zasrana rana na moim brzuchu. 

Vittu!**** - Krzyknąłem na całe gardło, osuwając się po pobliskim murku, który ogradzał jakieś domostwo. Lekko mrużąc swoje oczy, spojrzałem na ławkę, wokół której znajdowały się moje i Hatsume torby. Momentalnie zacząłem je liczyć. - -Y-Yksi, kaksi, kolme, neljä...***** - Zaciąłem się. Czy ich jakby nagle zrobiło się osiem? Nie ważne, muszę wiedzieć, czy oby na pewno nikt chociaż jednej nie ukradł. - Leipoa... Leipoa...****** - No żeż kurwa, chyba ktoś jedną podwinął. 

- Hej słyszysz mnie?! - Oh, no tak. Nie jestem sam. Włosy, który opadły mi na moje oczy przykrywały mi do pewnego momentu jego twarz, jednak zbierając się jeszcze na resztkę jakiejkolwiek reakcji z mojej strony, udało mi się z siebie wymusić przytaknięcie, na które chyba lekko się uspokoił. - Staraj się głęboko oddychać i nie zamykaj oczu, słyszysz?! - Głośno i wyraźnie, nie musisz krzyczeć munakoiso*******. 

Starając się podnieść, starałem się przycisnąć najmocniej jak tylko potrafiłem wyciek krwi, co szczerze mówiąc nie udawało mi się za bardzo. Kurwa, to na pewno było to jebane szkło? Nie zwracając uwagi na protesty stojącego obok mnie fioletowo włosego, skierowałem się w stronę ławki, by jak tylko zrobiłem pierwszy krok, stracić równowagę i o mały włos się nie przewrócić. Mówię o mały, ponieważ dosłownie w ułamku sekundy, już obok mnie pojawił się wcześniejszy nastolatek, by podeprzeć mnie z jednej strony, co wychodziło mu dość nieudolnie. 

Kso********, jesteś dla mnie za ciężki... - Zdołał z siebie wydukać, a zanim miał upaść, poczułem jak z drugiej strony zaczyna jakby robić mi się lżej. Gdy się odwróciłem, by zobaczyć co się właściwie właśnie stało, ujrzałem tam Mei, stojącą zaraz obok mnie i ciągnącą mnie za moje drugie ramię. 

- Hâna-chan!! - Krzyknęła ze łzami w oczach. Na co tylko ten, drugi stojący zaraz obok mnie, lekko się wzdrygnął i jakby dosłownie przez ułamek sekundy udało mi się w jego oczach zobaczyć wymalowane zdziwienie, które szybko udało mu się je przegonić. - Hânuś, co tu się stało?! - Zdaję mi się, czy ona jest jeszcze bardziej głośna niż dotychczas? Chwila, może to moje urojenia? 

- H-Hejka Mei... - Wydukałem z siebie, nie podnosząc jednak swojej głowy i trzymając ją cały czas opuszczoną. Szkarłatna ciecz po woli ogarniała coraz to większy obszar na mojej bluzie, by to stopić się jednocześnie z jej czernią, sprawiając tym samym, że trudno mi było określić, czy też dużo jej jak na ten czas straciłem, czy też nie. - Chy-Chyba ktoś nam podwędził jedną z toreb... - Podniosłem swój wzrok, by zrównać go z znajdującą się przede mną dosłownie o kilka metrów ławeczką. Chwila, nagle jest ich jednak osiem? Ile my ich w końcu wzięliśmy? Czekaj, a co jeśli Mei przed chwilą wróciła z dodatkowymi dwoma... Byłaby w stanie to zrobić, tak? Nie, to niemożliwe, przecież widziała jak bardzo było mi ciężko z tamtymi trzema. 

- Ty, nie wiem jak się nazywasz ale trzymaj go, dzwonię po karetkę! - Nie, tylko nie ten jebany biało-czerwony wóz, zrobi tylko jeszcze więcej hałasu, przez co moja głowa będzie się czuła jakby miała za chwilę eksplodować. Spojrzałem w stronę chłopaka, który tylko na jej słowa przytaknął, a ja poczułem się jakby zdradzony. Nawet ty przeciwko mnie munakoiso

W jednej chwili jednak moje zawroty się nasiliły, a ciało jakby stało się lżejsze. Co się dzieję, straciłem od tego nagle na wadze? Przecież ja i tak jak na moje dwa metry i coś tam jeszcze z ułamkiem ważę i tak o wiele za mało, bo chyba jakieś około sto dziesięć kilo, gdy powinienem z dziesięć więcej. Czy to oznacza, że znowu powinienem zacząć więcej jeść? Zanim się zorientowałem, wokół mnie zaczęło się robić jakby nagle ciemniej. Światło zgasili? Od kiedy jest ono na prąd? W tle słyszałem kolejne drażniące mnie krzyki, na które tym razem jednak nie byłem w stanie zareagować. Byłem zmęczony, chciało mi się spać, a moje ciało odmawiało na jakąkolwiek próbę podniesienia, czy też chociaż drobnego pobudzenia ze względu na otaczające ją bodźce. 

Zanim się obejrzałem, już było ciemno.

☆---☆---☆---☆---☆

Naantali* - Miasto w południowo-zachodniej Finlandii wchodzące w skład zespołu miejskiego Turku. Niewielkie miasteczko portowe, liczące około 12,5 tysiąca mieszkańców. Jest ono często odwiedzane przez turystów.

Turku** - Miasto w południowo-zachodniej Finladnii, u ujścia rzeki Aurajoki. Było ono stolicą kraju do 1812 roku, będąc przy tym najstarszym miastem fińskim.

 Sōdai kangae*** - Wspaniały pomysł, z języka japońskiego.

Vittu**** - Kurwa, po fińsku.

Yksi, kaksi, kolme, neljä... ***** - Jeden, dwa trzy, cztery..., kolejne liczby porządkowe w języku fińskim.

Leipoa...****** - Pięć..., liczba porządkowa w języku fińskim.

munakoiso******* - Bakłażan w języku fińskim.

Kso******** - Cholera/Kurwa w języku japońskim.

A.N:

Gomen'nasai min'na! 。・゚゚*(>д<)*゚゚・。 Bardzo was przepraszam za to, iż przysunęłam tu moment, kiedy to dręczyli naszego bakłażana, do tej pory nie mogę się pozbierać po tym, kiedy to pisałam! (ಥ﹏ಥ) Nie gniewajcie się na mnie, ja naprawdę nie chciałam, ale po prostu ten moment był za dobry, by go tu nie wpasować!! (╥﹏╥) Obiecuję, że to pierwszy i ostatni raz, kiedy to przyciągnęłam w tym opowiadaniu ten wątek, już więcej go nie zobaczycie ( ; ω ; )

A tymczasem z tych dobrych wiadomości - W KOŃCU SPOTKANIE Z BAKŁAŻANEM! (*♡∀♡)

To jest piąty rozdział, a my dopiero teraz spotykamy naszego husbando, z którym spędzimy resztę naszego życia, czuję się tak, jakbym pisała jakiegoś rodzaju nowelkę, w której jest tyle plot-twistów i pobocznych wątków, że chyba aż zaraz eksploduję mi głowa ~(>_<~)

Dzisiaj bez spoilerów, ale powiem wam pewien plusik: Jutro być może pojawią się dwa rozdziały, ponieważ niedługo laptop, na którym piszę idzie do serwisu, bo mam z nim pewne problemy, zatem albo napiszę rozdziały na zapas i będę publikować je według wcześniej ustalonego grafiku, albo zrobię wam spam rozdziałami przez ten tydzień i nie usłyszycie ode mnie nic dopóty mój laptop nie wróci z naprawy. Uprzedzając pytania czemu nie mogłabym ich pisać na telefonie, nie czuję się jakoś komfortowo kiedy mam to robić, chyba po prostu nie umiem pisać czegokolwiek na takim małym ekranie, w dodatku patrząc się w niego ponad kilka godzin. Na moim aktualnym sprzęcie pisanie zajmuję mi około trzy, a jak mi się poszczęści dwie godziny, zatem nie wyobrażam sobie ile to mogłoby mi zająć wkilikiwanie kolejnych liter, na takim małym ekraniku. (つω'。)

Przepraszam też za taką obsuwę, ale miałam małe problemy z internetem (Znoooowuuuuu (╥﹏╥)) Ale ze względu na tą ważna wiadomość, która jest zamieszczona powyżej, musiałam po prostu opublikować ten rozdział o tak nieludzkiej porze. 

Życzę wam miłej nocki, albo też dzionka i widzimy się w następnym rozdziale! ( ' ω ' )ノ゙

Opublikowane: 2020-06-09

Ilość słów: 2614

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top